Algarve - tak się kończy Portugalia

Południowy kraniec Portugalii to kraina wyrzeźbiona przez fale Atlantyku i burzliwą historię styku kultur Europy i Afryki Północnej. Algarve - niegdyś na uboczu, trochę odizolowane i nierozumiane przez mieszkańców reszty kraju bliższych Lizbonie, od kilku dekad przeżywa boom turystyczny, oferując jednak w wielu miejscach spokój i autentyczny koloryt.

 

Algarve, najbardziej południowa prowincja Portugalii od zachodu i południa oblewana przez wody Atlantyku, od wschodu odgrodzona od Hiszpanii rzeką Guadianą.

 

Na północy zaś aby wydostać się stąd do interioru, w stronę Lizbony i innych większych miast, trzeba pokonać pas niewysokich gór, które w dawnych czasach stanowiły dla rzezimieszków świetne miejsce na zasadzkę.

 

Jakby tego było mało, dalej czeka odludna, surowa i niemalże pustynna prowincja Alentejo. Niegdyś podróż do stolicy powozem trwała ponad dwa dni, a pierwszy pociąg dotarł tu dopiero w roku 1889.

 

Nie dziwi więc, że przez wieki był to inny świat odcięty od reszty kraju - i to nie tylko ze względów komunikacyjnych.

Łowimy! Algarve Foto: PJ photography / Shutterstock

W jednym z folderów reklamujących Algarve pada zdanie: "Od trzech tysiącleci Fenicjanie, Kartagińczycy, Grecy, Rzymianie, Goci, mieszkańcy Maghrebu i Maurowie robili to samo co Wy - przyjeżdżali tutaj". To wiele mówi, dlaczego ta kraina na styku dwóch światów "wygląda" trochę inaczej niż reszta Portugalii, a największy wpływ na jej koloryt mieli szczególnie ci ostatni "goście".

Na targu w Algarve Foto: Shutterstock

Nazwa Algarve znaczy "Zachód" i pochodzi od średniowiecznej prowincji zwanej przez Arabów al-Gharb al-Andalus, czyli "Zachód Andaluzji", a właśnie Andaluzją nazywali Maurowie cały Półwysep Iberyjski, gdy podbili go na pocz. VIII w. Podbili i władali terenami dzisiejszej Portugalii, aż do czasów chrześcijańskiej rekonkwisty w 1249 r., gdy Sancho II mianował się Królem Portugalii i Algarve.

Ludzie z Algarve są inni... Foto: Shutterstock

Autentycznych materialnych śladów po ponad pięciu wiekach panowania islamu nie znajdziemy tu jednak wiele, ale pozostało sporo "smaczków" w kulturze, detalach architektury, języku, a przede wszystkim w ludziach! Wielu z nich zachowało w rysach cechy mauretańskie, a z usposobienia są mniej "na pokaz" niż ludzie z północy - bardziej zamknięci, melancholijni, powolni.

Mieszkańcy Algarve są inni... Foto: Shutterstock

W architekturze natomiast kojarzonym z Maurami śladem (dyskusyjnym...) są spotykane na każdym kroku zdobne kominy, których cenę rzemieślnicy określają według ilości dni potrzebnych do ich wykonania.

 

Legenda głosi, że po rekonkwiście muzułmanie dostali od króla propozycję nie do odrzucenia: musieli zmienić wiarę lub się wynieść. Wielu spełniło tę "prośbę" tylko pozornie, a misternie zdobione strzeliste kominy miały być zamiennikiem minaretów.

Kominy z Algarve Foto: Shutterstock

Poza tym Algarve (i cała Portugalia) zawdzięcza najeźdźcom - znane, ale nie uprawiane za czasów Rzymian - trzcinę cukrową, migdały, banany, cytryny, a także całkiem nowe pomarańcze i drzewo karobowe wydające wartościowe strąki zwane chlebem świętojańskim, którym można zastąpić czekoladę. Innym śladem jest oczywiście język. Większość słów zaczynających się na "al" np.: alcool (alkohol), albo Albufeira - najbardziej turystyczna miejscowość regionu.

Wioska Odeceixe Foto: Shutterstock

Dzisiaj największy wpływ na Algarve mają właśnie turyści. Niektórzy tubylcy trochę narzekają, że w którymś momencie się zagapili i zaprzedali duszę temu przemysłowi.

 

Nie jest chyba aż tak źle, bo poza stricte turystycznymi "kombinatami" wciąż można znaleźć wiele autentycznych miejsc. Ale trudno się dziwić, że to najpopularniejszy region kraju, przyciągający miliony turystów i rezydentów (głównie z Wielkiej Brytanii).

Turyści na plaży w Albufeirze Foto: chrisdorney / Shutterstock

Prawie 200 km wspaniałego wybrzeża z ponad setką szerokich piaszczystych plaż (ok. 50 uhonorowanych Niebieską Flagą!), niesamowite skalne klify, dziki urok Atlantyku.

 

Znakomite mariny i porty dla żeglarzy, dziesiątki cenionych pól golfowych i najlepsze na świecie "miejscówki" do surfowania. Wspaniała dzika przyroda nadmorskich rozlewisk i piaszczystych wysp. To wszystko nie mogło się długo uchować przed turystami. Do tego bardzo łagodny klimat z ponad 300 słonecznymi dniami.

 

Latem temperatura może sięgać 35 st. C i w zasadzie nie ma opadów deszczu. Zimą średnia temperatura wynosi 15-18 st. C. No i na dodatek kuchnia - świetna w całej Portugalii, ale tutaj na południu wyjątkowo przesiąknięta różnymi wpływami.

 

Wybrzeże Algarve mieszkańcy zwykli dzielić na dwie części: Sotavento, czyli „stronę zawietrzną" i Barlavento "stronę nawietrzną". Pierwsza z nich rozciąga się na wschód od stolicy Faro aż do granicy hiszpańskiej i jest spokojniejsza i mniej turystyczna, charakteryzuje się długimi piaszczystymi plażami, przybrzeżnymi rozlewiskami i lagunami.

 

Druga rozciąga się na zachód od Faro aż po Przylądek Świętego Wincentego na zachodnim krańcu, obejmując najpiękniejsze plaże otoczone klifami i skalnymi kolumnami sterczącymi z morza - ceną za to jest większy tłok i mniej kameralne miejscowości nastawione na turystów.

Kilka "dobrych rzeczy" w Algarve

Dzisiaj dotrzeć do Algarve nie jest tak trudno, jak dawniej - wystarczy 3 godziny by dolecieć samolotem z Warszawy do Faro (np. Ryanairem), albo dojechać szybko i wygodnie którąś z dwóch autostrad prowadzących z Hiszpanii lub północy Portugalii.

Praia da Marinha Foto: Luis da Cruz / Materiały prasowe

Bez względu na to, czy przyjedziecie jako plażowicze, imprezowicze, kulinarni sybaryci, wyluzowani surferzy, miłośnicy dzikiej przyrody, rowerzyści czy piechurzy, znajdziecie tu odpowiednie miejsce i nastrój dla siebie.

Faro

W stolicy regionu zwykle zaczyna się przygodę z Algarve, ale niestety większość przybyszów szybko stąd ucieka do swoich opłaconych kurortów all inclusive.

 

Chociaż początki miasta są w czasach rzymskich, to większośc architektury została zniszczona podczas dwóch trzęsień ziemi z roku 1722 i 1755. Mimo tego jest tu co zobaczyć.

 

Przede wszystkim ruiny rzymskiej osady Ossonoba, w której wszystko się zaczęło oraz Vila-a-dentro, czyli kameralna starówka otoczona murami.

Faro Foto: Algarve Tourism Bureau

Tutaj trzeba koniecznie odwiedzić Katedrę, renesansowy klasztor klarysek będący obecnie Muzeum Archeologicznym, a przy głównej bramie Porta da Vila (kryjącą w sobie fragment mauretańskich wrót) z rzeźbą św. Tomasza trzeba popatrzeć w górę i pomachać bocianom, które tam gniazdują (i nie jest to rzadki widok w tym regionie). Ale cały urok miasto ujawni nam, gdy powłóczymy się wieczorem ulicami Faro odwiedzając nienachalne knajpki z winem owocami morza i fado.

Faro z widokiem na lagunę Foto: Shutterstock

Parque Natural da Ria Formosa

Rankiem, po wieczorze w Faro najlepiej zrelaksować się rejsem po rozlewiskach i wysepkach rezerwatu Parque Natural da Ria Formosa, który jest chyba największą atrakcją stolicy Algarve.

 

Stateczki i promy wypływają tuż spod południowej bramy starówki, a płynąc można obserwować nisko przelatujące samoloty z pobliskiego lotniska.

Rozlewiska Parque Natural da Ria Formosa Foto: Shutterstock

Rezerwat o powierzchni ponad 18 tys. ha ciągnie się przez ok. 60 km wzdłuż wybrzeża. Woda słodka i słona mieszana przez pływy oceaniczne tworzy tu niezliczone wyspy, laguny, bagna, jeziora i solniska.

 

To prawdziwy ptasi raj z ponad 200 gatunkami rodzimymi i niezliczonymi gościnnymi zatrzymującymi się tu podczas corocznych migracji.

 

Symbolami rezerwatu mógłby być endemiczny modrzyk o karmazynowym dziobie, lub konik morski (niestety ostatnio masowo odławiany na potrzeby chińskiej medycyny).

Widok na fragment Parque Natural da Ria Formosa podczas lądowania w Faro Foto: Wojciech Biegun / Onet

Ilha Deserta

Podczas rejsu warto się zatrzymać na jednej z największych przybrzeżnych wysp - Ilha Deserta (Wyspa Bezludna). To najdalej wysunięty na południe skrawek kontynentalnej Portugalii - dalej jest tylko Casablanca.

 

To wyjątkowo urocze miejsce - surowe, z szerokimi plażami (również dla nudystów) i jedną samotną knajpką stojącą na palach gdzieś pośrodku niczego, która ze swoimi panelami słonecznymi wygląda trochę jak baza na Marsie. Restauracja Estamine na bezludnej wyspie na skraju Europy to wyborny pomysł na leniwe doznawanie Algarve!

Ilha Deserta Foto: Wojciech Biegun / Onet

Olhão

Przemieszczając się dalej na wschód dotrzemy do miasta Olhão będącego bardzo autentycznym rybackim sercem regionu. Pierwszą przemysłową przetwórnię ryb w Portugalii otwarto tu w roku 1882, ale wszystkich smakoszy powinien w szczególności zainteresować niesamowity targ rybny mercadero, w którego dwóch pawilonach inspirowanych architekturą wschodu można kupić lub tylko pooglądać wszelkich "kosmitów", którzy dali się złapać w Atlantyku.

Targ w Olhão Foto: Shutterstock

Spotkać tu można brzydkiego, ale pysznego pałasza wyglądającego jak wąż morski (to również specjalność Madery), zębate mureny, w których gustował cesarz Neron, albo okonia morskiego swojsko nazywanego robalo i oczywiście tony słynnych i tanich sardynek.

Espada (pałasz) Foto: Shutterstock

Warto się również przekonać, jak niebezpieczną była profesja rybaka odwiedzając kaplicę Matki Boskiej Cierpiących (Capella Nossa Senhora dos Aflitos), w której modliły się żony rybaków o szczęśliwy powrót mężów z morza, a ściany obwieszono woskowymi wotami w kształcie kończyn, narządów, dzieci i wszelkich innych wysłuchanych intencji.

 

Zapuśćcie się też w wąskie zacienione uliczki miasta, wyglądające trochę jak wyjęte gdzieś z Maroka, z płaskimi dachami, na których toczy się życie w upalne noce.

Olhão Foto: Shutterstock

Tavira

Tavira leżąca w sercu "zawietrznego" Sotavento (patrz wyżej), to jedna z historycznych perełek Algarve. Osadę sięgająca czasów Rzymian, będąca niegdyś stolicą regionu i ważnym portem, przecina rzeka Gilao, której brzegi spina most zwany "rzymskim" (chociaż o wiele późniejszy...), z którego turyści podziwiają podczas odpływu lokalsów brodzących w wodzie, zbierając skorupiaki.

Tavira Foto: Shutterstock

Obok warto usiąść na kawie/winie przy centralnym placu Praca da Republica, na który spoziera popiersie Peresa Correia, który odbił miasto Maurom. Potem już tylko dwa kroki, by wejść w obręb dawnych murów obronnych.

Dachy Taviry Foto: Wojciech Biegun / Onet

Tam trzeba zaglądnąć do pozostałości zamku Maurów z kameralnym ogrodem botanicznym pośrodku, z którego rozpościera się wspaniały widok na okolicę: tradycyjne domy (tesouro) z trójkątnymi dachami i długimi balkonikami, gotycki kościół Najświętszej Marii Panny (Igreja de Santa Maria do Castelo), renesansowy kościół Miłosierdzia (Igreja da Misericórdia), ale przede wszystkim na rozpościerające się na południu zakola rzeki, saliny i piaszczyste laguny, które były niegdyś ruchliwym portem i kotwicowiskiem dla rybaków i floty portugalskiej, zanim port nie zamulił się po pamiętnym trzęsieniu ziemi z roku 1755.

Tavira Foto: Shutterstock

Praia do Barril

Rzut kamieniem od Taviry, na terenie wspomnianego Parque Natural da Ria Formosa, na jednej z długich 10-kilometrowych przybrzeżnych wysp leży plaża Barril, z którą związana jest niezwykła historia rybackiej społeczności.

 

Dzisiaj z lądu można tu dojechać kolejką wąskotorową, która niegdyś transportowała tuńczyki, łowione przez ludzi zamieszkujących małą osadę jeszcze w latach 60. By złapać wielkie ryby migrujące co roku właśnie obok tego wybrzeża, wykorzystywali oni specjalny system sieci tworzący lejek-pułapkę, która była zakotwiczona do dna ponad 300 kotwicami.

Rybacy z Praia do Barril Foto: Pedras d'el Rei

Dzisiaj te rdzewiejące artefakty ułożono na plaży, tworząc niesamowity "Cmentarz kotwic", a w autentycznych, ciasnych domkach rybaków wydaje się widzieć cienie tych twardych mężczyzn, kobiet gotujących strawę i dzieci baraszkujących w wodzie zabarwionej krwią wielkich tuńczyków. Dzisiaj jednak nie ma tu trudu i krwi - jest piękna, długa i szeroka plaża, doskonała restauracja rybna i niezwykły duch historii.

Albufeira i Vilamoura

"Naprawdę?!" A właśnie że tak! Albufeira i Vilamoura są turystycznymi kombinatami - to fakt. Bloki w cukierkowych kolorach ciasno otaczają mariny tych miast - tak to wygląda.

 

Niby są tu jakieś pozostałości starych rybackich osad, jakiś kościółek, znajdzie się jakiś tradycyjny biały dom z płaskim dachem obrośnięty krzewami bugenwilli, jednak ich kontemplowanie nie zajmie wiele czasu.

Albufeira Foto: Shutterstock

Nie brak za to ludzi lubiących nocne zabawy i gwar. A są to miejsca szczególnie odpowiednie dla birbantów!

 

Poza tym, właśnie z tutejszych marin warto wyruszyć na jakąś morską wycieczkę by podziwiać skaliste brzegi Algarve (niektóre groty i plaże dostępne są tylko od strony morza) i spróbować spotkać się z delfinami i innymi morskimi stworami.

 

Schowajcie dumę w kieszeń i poczujcie się przez chwilę jak prawdziwy masowy turysta - czasami warto!

Lagos

To ruchliwe portowe miasto zostało wyjątkowo hojnie obdarzone wspaniałymi klifami i plażami, więc trudno mieć pretensje, że jest mocno turystyczne.

 

Klify Ponta da Piedade wznoszące się czerwono-żółtymi poszarpanymi ścianami 20 metrów ponad lazurowe wody, tworzące naturalne mosty i iglice, wokół których nieustannie lawirują wynajęte łódki z turystami to prawdopodobnie najbardziej pocztówkowe miejsce wybrzeża Algarve (ex aequo z Praia da Marinha i Praia da Rocha).

Ponta da Piedade Foto: Wojciech Biegun / Onet

Ale Lagos jest też miejscem o bardzo ciekawej historii. Stąd wypływały statki Henryka Żeglarza, a w marinie można podziwiać wierną replikę galeonu z tamtego okresu, dzięki której stawiamy sobie pytanie: "Jak oni do cholery przepływali w tym oceany?".

 

Czarną kartą historii był kwitnący tutaj przez 250 lat handel niewolnikami towarzyszący odkrywaniu Nowego Świata, o którym przypomina dawny targ obok siedziby gubernatorów.

Replika galeonu w Lagos Foto: Targa56 / Shutterstock

Sagres

To rozległa wioska leżąca nieopodal Lagos w której miała się rzekomo mieścić legendarna szkoła kartografów Henryka Żeglarza, od której miał się rozpocząć portugalski podbój oceanów.

 

Jednak historycy spierają się czy taka instytucja w ogóle istniała. Jest tu co prawda fort z połowy XVIII w., a na jego terenie kościółek Matki Boskiej Łaskawej (Nossa Senhora da Graca) i wielka 43-metrowej średnicy róża wiatrów na dziedzińcu, które mogły pochodzić z czasów króla-odkrywcy, ale sprawa jest niepewna...

Fort w Sagres Foto: Shutterstock

Pewne jest natomiast, że rzut beretem z Sagres leży Przylądek św. Wincentego - najdalej na południowy zachód wysunięty punkt Portugalii zwieńczony latarnią morską świecącą na rekordową w kraju odległość 35 km. Imponujący 60-metrowy skalny klif wzbudzał emocje u starożytnych, którzy zwali go "Końcem Świata", a Rzymianie "Przylądkiem Świętym".

 

Dzisiaj jego magia przyciąga autokary turystów kupujących pamiątki i kiełbaski w budce z szyldem "Letzte Bratwurst vor Amerika" (niem. Ostatnia kiełbaska przed Ameryką)...

Cabo de São Vicente Foto: Shutterstock

Sagres to również dobry punkt wypadowy na dziewicze zachodnie wybrzeże prowincji.

Costa Vicentina

Prawie 100-kilometrowy kawałek wybrzeża na zachodzie Algarve ciągnie się od granicy z Alentejo na północy, po Przylądek św. Wincentego.

 

Dzięki objęciu go ochroną w 1995 r. przez Parque Natural do Sudoeste Alentejano e Costa Vicentina, uniknął losu przepełnionych i zabudowanych kurortów.

Praia de Odeceixe Foto: Shutterstock

Pozostaje miejscem dzikim - tutejsze dziewicze plaże (np. Praia de Odeceixe, Praia da Arrifana) w połączeniu z falami o wiele bardziej niesfornego tutaj Atlantyku, stanowią mieszankę docenianą przez surferów, kitesurferów, paralotniarzy i miłośników kempingowania i innych outsiderów, którzy lubią czasem stracić zasięg komórki...

Praia da Arrifana Foto: Shutterstock

Serra de Monchique

Gdzieś powyżej padło hasło "góry", dlatego nie można nie wspomnieć o interiorze Algarve. Jadąc ok. 20 km na północ od nadmorskiego Portimao docieramy do wulkanicznego pochodzenia pasma górskiego z najwyższym szczytem regionu Fóia (902 m n.p.m.).

 

Poniżej znajdziemy zaś senne, ale urokliwe miasteczko Monchique. W drugi poniedziałek miesiąca odbywają się tam targi z górskimi specjałami, a w każdy inny dzień można zajrzeć do świątyni Igreja Matriz z XV w. lub zgromadzenia Convento de Nossa Senhora do Desterro.

Uliczki Monchique Foto: amnat30 / Shutterstock

Trochę poniżej miasteczka znajdziemy coś dla ciała - zdrój Caldas de Mochichique znany od czasów rzymskich. Jego wody leczą choroby skóry, układu pokarmowego i reumatyzm.

 

Jeszcze 150 lat temu był to modny kurort przyciągający biedniejszą arystokrację i mieszczan. Dzisiaj uzdrowisko pogrążone w bujnej roślinności wygląda bardzo sennie i teraz właściwie już tylko butelkuje się tu słynną wodę mineralną, a dawne kasyno i pojedyncze leżaki atmosferą kojarzą się z "Czarodziejską Górą" Tomasza Manna...

Caldas de Mochichique Foto: Wojciech Biegun / Onet

Smaki Algarve

Tutejsza kuchnia oparta jest głównie na darach morza, ale również świetnych warzywach i owocach uprawianych na równinach urzyźnianych przez rzeki. Wyrafinowanych smakoszy ucieszy, że właśnie Algarve szczyci się największą liczbą restauracji z gwiazdkami Michelin w kraju.

 

Zapewne, poza obowiązkowym suszonym dorszem bacalhau przyrządzanym na setki sposobów, natraficie na caldeiradas de peixe e marisco - rodzaj gulaszu z ryb i owoców morza, a może nawet spróbujecie percebes - skorupiaków wyglądających jak "obcy", specjału zbieranego z narażeniem życia na przybrzeżnych skałach.

 

Na deser zaś koniecznie coś diabelsko słodkiego (arabskie wpływy?) z fig i migdałów. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o winach, szczególnie z Lagos, Portimao, Lagoa i Taviry - każda część prowincji ma jakiś specjał.

 

Miłośnicy mocnych wrażeń mogą zaś spróbować medronho - mocnego bimbru produkowanego z rośliny zwanej drzewem truskawkowym lub poziomkowym (chruścina jagodna).

Medronho z owoców drzewa truskawkowego Foto: Shutterstock

Wodne psy z Algarve

Na koniec oryginalna ciekawostka regionu. Czarne, przypominające trochę pudle, które nie widziały fryzjera. Ponoć niegdyś pomagały rybakom w połowach. Dzisiaj kilka razy w ciągu lata są urządzane ich zawody na wybrzeżu Algarve.

Wodne psy z Algarve Foto: Shutterstock

Mowa o tutejszej rasie psów, które chętnie pływają, a nawet nurkują! Podczas zawodów zwierzaki muszą wyłowić różne przedmioty zanurzone na głębokości ok. 30 cm. Szczerze mówiąc, nurkowanie nie wygląda jak przyjemność dla nich, bardziej cieszą się chyba z obecności w wodzie swoich opiekunów...

 

- Wojciech Biegun, Onet.pl