Monumentalna katedra z grobem Kolumba, przestronny Plac Hiszpański czy arena do walki z bykami. Stolica Andaluzji ma do zaoferowania mnóstwo atrakcji i jest najlepszym sposobem na walkę z chłodem i brakiem słońca.
Kilkanaście minut od katedry, pośród wąskich i krętych uliczek znajduje się Plaza de la Encarnacion, a na nim niezwykły budynek, który z oddali wygląda jak dziwaczny grzyb lub wielki wafel.
Drewniana konstrukcja ma ponad 28 metrów wysokości, a jej wygląd wzbudza sporo kontrowersji, gdyż nie do końca pasuje do historycznego centrum miasta, no i z pewnością niełatwo go przeoczyć.
Oficjalna nazwa budynku to Metropol Parasol, a projekt niemieckiego studia architektonicznego zdobył wiele nagród, w tym tę najcenniejszą: Miesa van der Rohe. Budowę rozpoczęto w 2005 roku i trwała ona 6 lat, w międzyczasie na placu budowy odkryto stanowisko archeologiczne i pojawił się spory problem, jak go wkomponować w projekt.
Żeby zmniejszyć wagę konstrukcji musiano wykorzystać drewno, w innym wypadku ucierpiałyby wykopaliska. Materiał sprowadzono z Finlandii, a budowa kosztowała 86 mln euro, czyli mniej więcej trzy razy więcej niż zakładano na początku.
Parasol składa się z trzech poziomów. W podziemiach można zobaczyć wspomniane wykopaliska, na poziomie zero znajduje się targ, ale jednak najbardziej spektakularne wrażenie robi najwyższa część w kształcie wafla, z tarasem widokowym i kawiarnią.
Warto też wybrać się pod Parasol wieczorem i spędzić trochę czasu w okolicznych barach.
Innym budynkiem, który wzbudził spore emocje jest jedyny w mieście drapacz chmur.
Wieżowiec nijak nie pasuje do wizerunku miasta, swoje niezadowolenie z budowy wyrażali nawet przedstawiciele Unesco, ale protesty nie zdały się na nic.
Co ciekawe, planowo miał on być siedzibą banku, ale w międzyczasie doszło do przejęcia firmy, przez instytucję z Katalonii, która nie chciała przenosić swojej głównej kwatery do Sewilli i wyglądało na to, że sporny biurowiec pozostanie pusty.
Na szczęście znaleźli się chętni na wynajem i teraz w wieżowcu znajdują się liczne biura, luksusowy hotel oraz centra handlowe, a ze względu na kształt i kolorystykę mieszkańcy nazywają budynek szminką.
Potężna gotycka katedra Najświętszej Marii Panny to jeden z najbardziej imponujących, o ile nie najbardziej, kościołów na świecie. Budowę rozpoczęto w 1401 roku i miała być nie tylko miejscem modlitwy, ale niejako przypieczętowaniem zwycięstwa katolicyzmu nad islamem, w trakcie trwającej rekonkwisty Półwyspu Iberyjskiego.
Katedra powstała na miejscu meczetu, z którego do naszych czasów przetrwały tylko dwa elementy: miejsce do ablucji na podwórzu oraz La Giralda, czyli minaret, który teraz jest dzwonnicą.
Przez kolejne lata do wieży dobudowano kolejne kondygnacje, ale pomimo mieszaniny stylów udało się utrzymać spójną całość, która ma ok 100 metrów wysokości.
Zwieńczeniem budynku jest Giraldillo (z hiszp. kręcić się)- rzeźba kobiety, stojącej na olbrzymiej kuli. Wieża nie posiada wind, wyłącznie schody, ale warto podjąć trud wspinaczki na sam szczyt, gdyż widoki wynagrodzą wysiłek.
Zdarza się, że budynek świątyni imponuje z zewnątrz, natomiast wnętrze nieco zawodzi oczekiwania, w przypadku katedry w Sewilli o żadnym rozczarowaniu nie może być mowy.
Wystrój katedry jest niesamowity i może być doceniony nie tylko przez katolików, gdyż poza aspektami sakralnymi to miejsce jest również niejako galerią sztuki (jest tam m.in. obraz Goi) i wielkim mauzoleum – pochowano tam ponad 600 osób.
W katedrze znajdują się 44 kaplice i pięć naw. W jeden z nich znajduje się przepiękny srebrny ołtarz, który w użyciu jest tylko dwa razy do roku w Boże Ciało i 8 grudnia.
W kaplicy głównej znajduje się imponujący ołtarz wykonany z drewna pokrytego płatkami złota. Ma 28 metrów wysokości, a budowano go ponad 80 lat!
Przed wyruszeniem w poszukiwania drogi do Indii Krzysztof Kolumb modlił się przed ołtarzem w świątyni w Sewilli. Tam swoje kroki skierowali też marynarze, którym się szczęśliwie udało wrócić do ojczyzny.
Kolumb napisał w testamencie, że po śmierci chciałby spocząć w klasztorze w Sewilli, ale ta prośba nigdy nie została spełniona. Pierwszy grób żeglarza znajdował się w Valladolid, czyli miejscu śmierci. Rodzina jednak zdecydowała, żeby przetransportować zwłoki na Dominikanę, gdzie zostały złożone w specjalnym mauzoleum.
Gdy Hiszpania straciła wyspę, ciało Kolumba przeniesiono do Hawany. Jednak po tym, jak Kuba odzyskała niepodległość, trumna z Kolumbem wyruszyła w kolejną drogę, tym razem do Sewilli.
Nie spełniono jednak życzenia żeglarza, gdyż zwłoki spoczęły w olbrzymim sarkofagu w katedrze. Oczywiście po tak wielu perturbacjach pojawiły się przypuszczenia, że w grobowcu znajdują się szczątki innej osoby lub osób.
Żeby rozwiać wątpliwości 10 lat temu przeprowadzono testy DNA, które potwierdził, że to jednak szczątki odkrywcy.
Będąc w katedrze warto też zajrzeć do kaplicy pod wezwaniem świętego Antoniego, w której znajduje się imponujących rozmiarów obraz pędzla barokowego mistrza Murillo. Dzieło chciano dwukrotnie ukraść, a raz nawet się udało.
Złodziej wyciął z obrazu fragment z postacią świętego Antoniego. Wycięty kawałek trafił do USA, gdzie cudem został odnaleziony i w XIX wieku obraz odzyskał pierwotny wygląd.
Innym ciekawym miejscem jest renesansowy skarbiec, w którym znajduje się czterometrowa srebrna monstrancja, która opuszcza świątynię wyłącznie podczas procesji Bożego Ciała.
Katedra cieszy się dużą popularnością wśród turystów, warto więc wcześniej zarezerwować bilety i uniknąć stania w kolejce.
W roku 1929 w Sevilli miało miejsce wielkie wydarzenie, które zmieniło całkowicie kształt miasta – wystawa Iberoamerykańska. Impreza miała podreperować nieco rangę Hiszpanii i umocnić współpracę m.in. z sąsiadującą Portugalią.
Każdy z zaproszonych krajów starał się zbudować jak najpiękniejszy pawilon. Budynki stanęły w okolicy parku Marii Luizy i nad brzegami rzeki Gwadalkiwir. W większości nie były to budowle tymczasowe, tylko stworzone na dłużej, a często później mieściły się w nich placówki dyplomatyczne. Tak było chociażby w przypadku Peru czy USA.
Jak można się domyślać, gospodarze chcieli pochwalić się czymś naprawdę spektakularnym i rzeczywiście im się to udało. Słynny architekt Anibal Gonzales, specjalnie na wystawę zaprojektował imponujący Plac Hiszpański.
Obiekt został zbudowany w trzech stylach, można tam znaleźć neogotyk, art deco oraz elementy arabskie. Kompleks ma kształt półkola, z pałacem na środku i dwoma wieżami zbudowane na wzór Giraldy na końcu.
Kształt ten ma sugerować objęcia, w których znajdują się kraje Ameryki. Na placu znajduje się także kanał symbolizujący ocean oraz cztery mosty, które oznaczają hiszpańskie królestwa.
Kanał ma 515 metrów długości i można nim pływać łodziami! Najpiękniejsze są jednak obrazki misternie ułożone z płytek ceramicznych, dzięki którym można poznać najważniejsze wydarzenia mające miejsce w 48 hiszpańskich prowincjach.
Cały plac ma powierzchnię 50 tys. metrów kwadratowych i robi spektakularne wrażenie. Nic więc dziwnego, że “zagrał” w wielu filmach, chociażby w “Gwiezdne wojny: atak klonów”.
Pałac przez cale wieki był siedzibą różnych władców czy innych znamienitych osób, które odcisnęły na nim swoje piętno. Na kompleks pałacowy składa się kilka budynków w różnych stylach, z różnych epok.
Fortyfikacja powstała w czasach rzymskich, później budynek był we władaniu Wizygotów, a przez chwilę pełnił nawet funkcje bazyliki. Jednak swój współczesny wygląd w dużej mierze zawdzięcza Arabom.
Po odzyskaniu miasta król Piotr I chciał mieć pałac dorównujący swoją urodą twierdzy w Alhambrze, zatrudnił więc najlepszych rzemieślników, którzy połączyli sztukę islamu z chrześcijańską i stworzyli niesamowity budynek w stylu mudéjar.
Wraz z pobliskimi ogrodami jest to chyba najpiękniejsza część całego kompleksu. W pałacu nakręcono też odcinki “Gry o tron”, których akcja toczyła się w królestwie Dorne.
Palacio de los Duenas bardzo łatwo przeoczyć, z zewnątrz wygląda na zupełnie zwyczajny, dopiero po przejściu przez bramę widzi się jaki to skarb.
Swoją nazwę zawdzięcza nieistniejącemu już zakonowi Santa Maria de lo Duenas, który znajdował się na sąsiadującej działce i został zniszczony w 1868 roku.
Pałac powstał na przełomie XV i XVI wieku i początkowo należał do rodziny Pineda, ale w wyniku małżeństwa w 1612 roku znalazł się w rękach rodziny Alba. Jedną z najbardziej znanych przedstawicielek rodu była zmarła pięć lat temu księżna Maria del Rosario Cayetana Alfonsa Victoria Eugenia Francisca Fitz-James Stuart y Silva, znana jako Cayetana.
Nawet w zaawansowanym wieku prowadziła życie dalekie od wyobrażeń o staruszkach, nosiła ekstrawaganckie stroje, miała znajomych wśród gwiazd, a ostatni z mężów był młodszy o niej o 25 lat.
Księżna Alby była również jedną z najbogatszych Hiszpanek, a wśród jej licznych rezydencji był również pałac w Sewilli, w którym mieszkała.
Księżna znana była również z zamiłowania do sztuki, co znalazło swoje odzwierciedlenie również w pałacu. W pałacu urodził się słynny poeta Antonio Machado, a jednym ze znamienitych gości była Jacqueline Kennedy.
Palacio de los Duenas to niejedyny ukryty skarb Sewilli, warto się wybrać na wycieczkę po mieście i zwiedzić pałace, które mimo, że są zamieszkane to w części są często udostępnione turystom.
Jednym z mniej oczywistych miejsc do odwiedzenia w Sewilli jest Szpital Świętego Miłosierdzia. Zbudowany w stylu barokowym był siedzibą bractwa pod tym samym wezwaniem.
Jednym z zadań braci był pochówek osób, które nie miały krewnych, bądź zostały stracone i nikt się nie chciał do nich przyznać. W latach 60. XVI wieku bractwo przeżywało ciężkie chwile, ale wtedy na horyzoncie pojawił się bogaty szlachcic Miguel Mañara, który po śmierci żony postanowił wstąpić do zakonu i co więcej wnieść do niego swój majątek.
Na miejscu kaplicy świętego Jerzego rozpoczęto budowę kościoła i rozszerzono działalność o pomoc dla ubogich. Później zbudowano także szpital. Tuż przed śmiercią Mañara prosił o rozgrzeszenie za liczne grzechy, w tym cudzołóstwo, stąd wzięły się pogłoski o jego wcześniejszych podbojach miłosnych i nawróceniu.
Szlachcic chciał zostać pochowany w progu kościoła, ale nie spełniono jego woli i spoczął w krypcie obok ołtarza. Sam kościół jest bardzo bogato zdobiony, szczególną uwagę zwraca pozłacany ołtarz. Znajdują się też tam dwa dzieła Murillo.
Muzeum Flamenco – nawet jeżeli ktoś nie do końca pasjonuje się tym niezwykłym tańcem. Dodatkowo każdego wieczoru w muzeum organizowane są pokazy tańca, zdecydowanie warto.
Jeżeli ktoś jest pasjonatem flamenco to może zapisać się do szkoły tańca, w której można poznać tajniki śpiewu, gry na gitarze oraz samego tańca. Jest to niestety o wiele trudniejsze niż się wydaje na początku.
Barrio de Santa Cruz – dzielnica żydowska, to idealne miejsce na spacer, szczególnie w lecie, gdzie w cienistych uliczkach można znaleźć schronienie przed wszechobecnym upałem. Żydzi mieszkali tam w XIII wieku, tylko przez ok 100 lat, bo po rekonkwiście zostali wypędzeni. W dzielnicy były trzy synagogi, które z czasem zamieniono w kościoły. W jednym z nich był pochowany malarz Murillo, ale po wkroczeniu wojsk Napoleona kościół zniszczono, a prochy artysty przepadły.
Arena do walki z bykami - Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Sevilla - arena w Sewilli to najbardziej prestiżowe miejsce do walki z bykami, jest też najstarsze w Hiszpanii.
Spacer nad rzeką Gwadalkiwir - nazwa pochodząca z języka arabskiego oznacza wielką rzekę. Warto też przejść na drugą stronę rzeki i zagłębić się w Trainę - jedną z najstarszych dzielnic Sewilli, która była nawet osobnym miastem.
Wielbiciele jedzenia mogą skorzystać z lekcji gotowania, które odbywają się na lokalnym targu. Problem w tym, że po własnoręcznie zrobionej paelli już raczej nigdy nie tkniemy tych serwowanych w miejscach dla turystów...
Sewilla ma do zaoferowania naprawdę wiele, można spokojnie spędzić tam co najmniej tydzień i nie będziemy znudzeni. Warto więc skorzystać z okazji i uciec tam przed polskim chłodem. Szczególnie, że można tam dolecieć bezpośrednio chociażby liniami Ryanair, a lot nie przekracza czterech godzin.
- Paulina Tucharz | Onet.pl